Weganizm to ideologia, która jest zradykalizowaną formą wegetarianizmu. Tak weganizm jest ideologią, bo w przeciwieństwie do zwolenników diety wegetariańskiej, gdzie poza przesłankami bioetycznymi można dopatrzyć się argumentacji zdrowotnej, to Weganie świadomie rezygnując z wszelkich produktów odzwierzęcych postępują stricte ideologicznie i narażając siebie na niedobory istotnych składników pokarmowych, nie mogą twierdzić iż czynią to dla zdrowia.

Dla porządku dieta wegetariańska obok pokarmów roślinnych dopuszcza spożywanie mleka oraz jego przetworów i/lub jaj. Oczywiście nie będziemy tutaj dyskutować o różnicach między

laktoowowegetarianizmem, a laktowegetarianizmem, bo i nie ma po co.

Natomiast weganie wybierają spożywanie jedynie pokarmów pochodzenia roślinnego, rezygnując z wszelkich produktów odzwierzęcych oraz w purytańskiej formie swojej ideologii, przestają korzystać z czegokolwiek co wiąże się z wykorzystaniem zwierząt tzn. nie chodzą w ubraniach i butach ze skór, nie noszą futer, wełnianych swetrów i czapek, nie jeżdżą dorożkami i nie chodzą do cyrku, w którym

występują zwierzęta.

Ideologia ta nie jest wiekowa, powstała raptem w 1944r w Anglii, notabene 1listopada tamtego roku. Wegetarianizm jest znacznie starszy. Historia jego początków sięga II wieku przed naszą erą w Indiach i choć przełożyła się na tematykę żywieniową, to ma podłoże religijne, czyli również stricte ideologiczne.

Tyleż historiografii i definicji. Można by rzec, że zjawisko to funkcjonowało z różnym, ale niezbyt silnym odbiorem i takąż popularnością w społeczeństwie aż do ostatnich, może 10-ciu, a góra

kilkunastu lat kiedy to stało się modą.

I nie byłoby w tym nic złego, bo mody bywają różne. Jedne trwają krócej, inne dłużej i przemijają. Poza tym, jeżeli jakieś modne zjawisko ma charakter pozytywny lub przynajmniej neutralny, to „pal sześć”, natomiast Drodzy Państwo, z modą na wegetarianizm, a już na pewno na weganizm niestety tak nie jest, choć pozory mylą.

No to teraz spadną na mnie gromy ze strony wszystkich fanatycznych wyznawców diet roślinnych, bo zamierzam poddać w wątpliwość ich jednoznacznie prozdrowotny charakter, jaki jest głoszony wszem i wobec przez media i wielu „naukowców”, co to albo wypowiadają się w tematach

nienależących do ich dziedziny, albo spali na wykładach z biologii, fizjologii, biochemii, medycyny etc.

Ja ukończyłem studia przyrodnicze, więc postaram się napisać to czego mnie nauczono (na tych wykładach akurat nie spałem ).

Bozia w wydaniu dla wierzących albo ewolucja w wydaniu dla reszty, stworzyły człowieka jako istotę wszystkożerną. Wszystkożerność od roślinożerności odróżnia fakt spożywania mięsa i innych produktów zwierzęcych takich jak mleko, jaja i miód. Miód odpuśćmy sobie na tę chwilę w rozważaniach, bo choć ta substancja uznawana jest powszechnie za bardzo zdrową, to weganie też nie mogą jej spożywać, bo uważają, iż nieetycznym jest okradanie pszczółek z efektów ich ciężkiej

pracy. Nie możemy jednak pominąć wagi i wartości mięsa oraz nabiału w prawidłowym odżywianiu człowieka. Nie będę odkrywczy, bo jest to „prawda objawiona”, że najważniejszym i niepowetowanym niedoborem napotykanym w dietach roślinnych jest brak witaminy B12. Zanim odkryto tą witaminę, to robiono badania na zwierzętach karmiąc je dawkami pokarmowymi opartymi jedynie na produktach roślinnych i (porównawczo) takimi z dodatkiem białka zwierzęcego, identycznie

zbilansowanymi pod względem energii i białka, a nawet składu aminokwasowego. Okazało się jednak, że zwierzęta karmione paszą z nawet niewielkim ilościowo dodatkiem białka pochodzenia

zwierzęcego lepiej rosły i były zdrowsze. Pierwotnie nie potrafiono zidentyfikować czynnika, który to powodował, zatem określano go mianem „faktora białka zwierzęcego”. Później odkryto, że faktor ów, to witamina B12, czyli kobalamina.

Rola tej witaminy w organizmie jest niebagatelna. B12 jest odpowiedzialna za prawidłowy przebieg procesu krwiotwórczego i działania układu nerwowego. Jest szczególnie istotna dla kobiet w ciąży i dzieci, gdyż jej alimentacja (niedobór) ma negatywny wpływ na rozwój płodu i młodych organizmów.

Rośliny nie potrafią syntezować witaminy B12 i z uwagi na to pokarmy stricte roślinne praktycznie są jej pozbawione. Natomiast jedynym z punktu odżywiania człowieka naturalnym źródłem tej

witaminy są pokarmy pochodzenia zwierzęcego mięso, jaja oraz mleko i jego przetwory. Największe stężenie kobalaminy zawarte jest w wątrobie wołowej.

Wyniki badań jednoznacznie wskazują, że wśród osób stosujących dietę wegańską niedobór witaminy B12 występuje w od 50 do 70% populacji.

Napisałem, że jedynym naturalnym źródłem tej witaminy są pokarmy odzwierzęce. Skąd zatem witamina B12 w tabletkach, które mogą połykać weganie żeby ją suplementować? Otóż w tych lekach i suplementach pochodzi ona z syntezy laboratoryjnej prowadzonej przez odpowiednie

mikroorganizmy, ale trudno mówić tu o naturalnym źródle pochodzenia i mam pytanie, czy aby na pewno „zekologizowanym”, bioetycznym weganom, tak kochającym naturę, wypada połykać coś co ma nienaturalne, laboratoryjne i syntetyczne pochodzenie (?!).

Rodzi się pytanie, skoro jedynie mięso, mleko i jaja zawierają witaminę B12, to skąd biorą ją zwierzęta prawdziwie roślinożerne, czyli krowy, owce, kozy, konie, króliki itd. ? Otóż w przewodach

pokarmowych tych zwierząt, w przedżołądkach (w wypadku przeżuwaczy) i w rozbudowanym jelicie ślepym (w wypadku koniowatych i gryzoni), żyją bakterie, które odżywiając się włóknem produkują witaminę B12, która odkłada się w mięsie tych zwierząt oraz przenika do mleka, stanowiąc wkład w

swój obieg w łańcuchu pokarmowym, jeżeli później te roślinożerne zwierzęta zjadane są przez mięso- i wszystkożerców, w tym ludzi.

Człowiek nie jest przeżuwaczem i nie ma żwacza. Nie jest też koniem, ani królikiem z rozbudowanym jelitem ślepym z bogatą mikroflorą trawiącą włókno za swojego żywiciela . Dlatego nie dziwi stwierdzenie, że „co to ja królik żeby jeść tyle zieleniny”. Człowiek musi jeść zróżnicowany pokarm. Wszystko jest jedynie kwestią doboru właściwych proporcji. Ani dieta złożona w przewadze lub jedynie z mięsa nie jest bezpieczna dla zdrowia, a to przez pryzmat

nadmiaru tłuszczów nasyconych, obciążenia nerek detoksykacją produktów rozpadu białek, działania wolnych rodników i innych negatywów przekładających się na zwiększenie ryzyka wystąpienia zawału, chorób nowotworowych, czy metabolicznych. Podobnie błonnik i flawonoidy zawarte w pokarmie

roślinnym, choć zapobiegają występowaniu otyłości i chorobom kardiologicznym czy nowotworowym, to nie są w stanie dostarczyć wszystkich niezbędnych składników takich jak aminokwasy egzogenne, żelazo i wspomniana witamina B12, a zawartych w swoich naturalnych formach w pokarmach

zwierzęcych, a mających kardynalny wpływ na zdrowie i prawidłowy rozwój ludzi, szczególnie młodych i małych dzieci.

Mleko jest jedynym, pełno-wystarczalnym, a więc idealnym pokarmem dla młodego organizmu. Podobnie jak jajo, które stanowi jedyny w pełni-wystarczalny pokarm dla rozwijającego się zarodka kurczaka w jego skorupce. Natura sama zadecydowała o tym, że nawet zwierzęta, które jako dorosłe

będą ściśle roślinożerne, jak np. krowa w okresie młodocianym spożywają mleko, czy wzrastają wewnątrz jaja, czyli korzystają z dobrodziejstw pokarmu pochodzenia zwierzęcego.

Dzieci nie mogą być weganami, bo to nie naturalne i szkodliwe dla nich. Rodzice bez względu na swoje przekonania nie mogą decydować o wyborze takiej diety dla swoich dzieci. Jakiegoż wymiaru nabiera to choćby w obliczu ostatnich doniesień medialnych na temat 3 letniej dziewczynki, która

trafiła na oddział intensywnej terapii w stanie zagrażającym jej życiu dlatego, że wyniku karmienia przez matkę wegankę głównie owocami ważyła 8kg zamiast 16, czy 18-stu.

I nie chodzi tutaj o to żeby wykorzystywać czyjąś rodzinną tragedię do promowania diety opartej na produktach zwierzęcych, czy aby zniechęcać kogoś do diet wegańskiej, czy wegetariańskiej, bo wykorzystywanie tragedii do czegokolwiek, jest niedopuszczalne. Natomiast każda tragedia powinna zmuszać nas do refleksji nad jej przyczyną!

Po prostu pamiętajmy, że w naszych wyborach musimy odseparować motywacje ideologiczne od przesłanek zdrowotnych z założeniem, że zdrowie i dobro człowieka są ważniejsze od jakiejkolwiek ideologii.

Nie walczmy z naturalnym porządkiem świata, tylko dlatego, ze coś jest modne, a do końca tego nie rozumiemy. Edukujmy siebie i innych, ale błagam róbmy to obiektywnie, a nie tendencyjnie.

Weganizm nie jest obiektywny. Ludzie, którzy stosują się do jego zasad stanowią zaledwie 8,5% naszego społeczeństwa i nie powinni swoich poglądów narzucać zdecydowanej większości czyli pozostałym 91,5%, bo wbrew temu co sami o sobie myślą nie są żadną awangardą, czy forpocztą właściwych zmian, a są jedynie ofiarami mody. A moda ma to do siebie, że przemija…

W zdrowej diecie człowieka jest miejsce i dla soi, marchewki, rukoli, czy roszponki, jak i schabowego, steka wołowego, jajecznicy, sera masła i mleka.

Jedzmy wszystko, byle z umiarem i zachowaniem zdrowych proporcji.

Autor: Krzysztof Piech