Wpadłem do króliczej nory… O nie to nie nora lecz czarna dziura!!! tzn. Zielony Ład

A może by tak rzucić wszystko, wyjechać w Bieszczady, nie używać prądu i Internetu przez 15 dni w roku?

Wiele osób niezwiązanych z rolnictwem może być w rozterce, gdyż Rolnicy strajkują paraliżując kraj, a wszystko przez jakieś 4%? Przecież to raptem 4%. Klasyk powiedziałby, że to prawie tyle co NIC, jednak wczytując się w założenia Zielonego Ładu dowiadujemy się, że te 4% stanowi swego rodzaju preludium, w podróży do króliczej nory wykopanej przez Unię Europejską. 4% to mrzonka, bo na horyzoncie mamy rok 2030 i próg 10% ugorowania. Ciekawe co powiedziałaby na to wypożyczalnia samochodów z flotą w ilości 100 egzemplarzy, na pomysł wyłączenia z użytku 10 z nich. Ubezpieczenie, przegląd i leasing rzecz jasna pozostałyby do zapłaty bez zmian. To też nie brzmi groźnie bo dotyczy korporacji czy firm. Jak natomiast zareaguje społeczeństwo na informację, że codziennie od godziny 18 przez bisko godzinę nie będzie dostępu do Internetu i do energii elektrycznej? Przecież niższa konsumpcja energii elektrycznej według bliżej nieznanych fundacji będzie sprzyjała misiom polarnym. Jesteście gotowi? to dopiero początek… 10% a na horyzoncie pakiet fit for 90 i Internet na kartki.

Eksport, import i walcząca Ukraina

Zacznijmy od oczywistości tzn. wszyscy musimy jeść, niezależnie czy jesteśmy Hutu czy Tutsi, homo czy hetero, czy wolimy wege czy krwisty stek. Nasz organizm potrzebuje białka, tłuszczy, węglowodanów, witamin i minerałów do prawidłowego rozwoju. Na całe szczęście całkiem przypadkiem czy zupełnie celowo nasze położenie geograficzne pozwala nam na produkcję żywności w bardzo dużych ilościach. Możemy narzekać na pogodę, zarobki, głupotę społeczną, ale akurat głód nie jest jednym z powodów do narzekań. Przez lata, a w zasadzie stulecia produkcja ta weszła nam tak w krew, że pomimo wojen, zaborów, znowu wojen, PRL-u, transformacji ustrojowej produkowaliśmy surowce z których inni produkowali jedzenie. TAK może to dla wielu będzie zaskoczenie, ale rolnicy nie produkują żywności w sposób bezpośredni. Zapewniamy surowce dla przetwórstwa i produkcji, jako system naczyń połączonych tkwimy w tym razem z mleczarniami, rzeźniami, masarniami, ale też fabrykami słodyczy, ubrań czy butów. Ba nawet w pędzlu jest świńskie włosie, więc wspieramy także branżę budowlaną, artystów czy dzieciaki w przedszkolach 😉 Produkcja idzie nam tak dobrze, że całkiem sporą część produkcji przeznaczamy na eksport. Jesteśmy 22 eksporterem na świecie, co jest całkiem niezłym wynikiem wysyłając produkty i usługi gdzie się da, między innymi do naszego sąsiada na południowym-wschodzie.

Przez lata współpraca z Ukrainą szła naprawdę dobrze dzięki wzajemnej wymianie ludzi, towarów i usług oba kraje budowały swój dobrobyt. Jednak przez ambicję innego sąsiada nasi koledzy Ukraińcy musieli w sporej części zamienić kielnię w Polsce na karabin w ukraińskim okopie. Jak wyglądała wiosna i lato roku 2022 nie będę nikomu przypominał, powiem tylko tyle, że mieliśmy wtedy ważniejsze sprawy na głowie niż Zielny ład a pomocy i polityki migracyjnej w praktyce powinni się od Nas uczyć unijni komisarze. Ukraińcy też potrafią „bawić się” w Rolnictwo i eksportują naprawdę sporo bo w 2021 roku byli na 9 miejscu na świecie jako producenci pszenicy. Pomoc dla Ukrainy to nie tylko gościna milionów kobiet i dzieci, nie tylko żywność, leki, czołgi, broń i inne wojskowe tałatajstwo. To również pieniądze, które możemy ofiarować a także pomóc zarobić.

Bombardowanie portów i kradzież statków nie sprzyja handlowi morskiemu, dlatego w formie pomocy zaproponowano tzw. suche doki i kontrolowany tranzyt przez Polskę, żeby okrężną drogą zboże które Nam nie jest potrzebne trafiło do Afryki, gdzie z całą pewnością się przyda. Tyle w kwestii teorii, a jak to u Nas bywa to zwykle znacząco rozmija się ona z praktyką.

Janusze biznesu stwierdzili, że nie trzeba kupować polskiego zboża po 1000zł, skoro można kupić ukraińskie techniczne po 500zł. Nagle miliony ton zbóż technicznych w magiczny sposób złapało parametry a według statystyk GUSu kosimy 11.5 tony z ha, skoro oficjalnie wprowadzone jest embargo. Ktoś powie – a co mnie to obchodzi, wygrywają realia rynku. Tylko te realia nie mówią, że u Nas nasiona kukurydzy to 800zł a nie 200zł, paliwo to 6 zł a nie 4 zł, środki ochrony roślin to jakieś 500zł a nie 100zł, GMO u Nas nie ma a tam jest. W kwestii wynagrodzeń najniższa krajowa to 4200zł a nie 700zł. Gleba glebie też nierówna, bo z lekcji geografii wiemy, że czym innym są bielice a czym innym czarnoziemy. Wniosek jest jeden – tam produkuje się prościej i taniej bo jest GMO, tania siła robocza i pestycydy stosowane przez naszych dziadków. Klasa gleby pozwala na plon wyższy o 50% a maszyny pracujące w polu są tańsze w zakupie, ponieważ nie muszę spełniać tak restrykcyjnych norm emisji spalin, co przekłada się też na niższą awaryjność sprzętu.

Kolejną kwestią jest czy na ukraińskim zbożu zarabia Ukraina, skoro największe gospodarstwa o powierzchni średniego województwa to holdingi zarejestrowane na Cyprze, w Arabii Saudyjskiej, Luksemburgu czy USA. Całkiem przypadkiem to kraje określane jako raje podatkowe. Najmniejsze z 10 gospodarstwo jest w rękach ukraińskiego oligarchy i ma powierzchnię Warszawy i Wrocławia razem wziętych. To tak jakby wymagać w osiedlowym sklepie cen produktów z Biedronki czy Lidla.

NIE dla hodowli TAK dla Importu

Podpadnę weganom, ale muszę się do czegoś przyznać: uwielbiam mięso. Nie żeby zaraz jakoś chorobliwie, wcinając 2 kg stek na śniadanie. Po prostu lubię smak, strukturę jak i aromat potraw w których jest mięso zaś letni weekend bez grilla i karkówki uważam za stracony. Podpadnę też lewicy, bo czuję się patriotą i ubolewam nad tym, że przez Afrykański Pomór Świń i wojnę gospodarczą z kluczowego eksportera wieprzowiny przestawiliśmy się na import. Teraz podpadnę prawicy bo do importu w zasadzie nic nie mam, jeśli polega on na współpracy i wzajemnej wymianie handlowej a nie na wojnie Dawida z Goliatem. Teraz dzięki czarom unijnej Pani Komisarz i zaklęciu wypowiedzianym 31 stycznia 2024 roku o bezcłowym imporcie z Ukrainą hodowlę trafi szlag, bo co drobiarzom po tanich paszach z ukraińskich zbóż, jeśli wjeżdża także drób a i bez importu byliśmy największym producentem drobiu w Europie.

Kury z chowu klatkowego, te od znienawidzonych jajek z numerem 3 w Unii mają istny raj, bo ich znajome spoza UE mają 30% miejsca mniej. Choć osobiście nie jestem entuzjastą hodowli klatkowej, to świadomość, że może być gorzej nie napawa optymizmem.

Pozostała jeszcze kwestia wołowiny i bydła. Polska jest 6 w Unii Europejskiej producentem wołowiny, którą w ponad 90% eksportujemy. U nas bydło ma schronienie, legowiska większe niż mikroapartament swobodny dostęp do wybiegu oraz nie padnie z powodu głodu przez Dzud. Gdy u Nas trwają masowe kontrole gospodarstw hodowlanych dowiadujemy się, że w Mongolii padło blisko 3 miliony sztuk bydła. Dzud to zjawisko długotrwałej letniej suszy, która przeradza się w ostrą zimę przez co zwierzęta nie mają dostępu do paszy i giną z głodu. W Ameryce Południowej karczuje się tysiące hektarów lasów pod zasiewy paszowe dla bydła niszcząc całą florę i faunę. W tym czasie moje krowy mają konflikt dobrostanowy czy powinienem dla nich kupić Playstacion czy X-boxa. Od pewnego czasu słyszę jednak, że to moje krowy są przyczyną topnienia czap lodowych i migracji pingwinów do Central Parku. Najlepiej, gdybyśmy się ich pozbyli i przestawili się na import a najlepiej na robaki czy mięso z próbówki.

PS. Spokojnie, Owce zgodnie wybrały Nintendo.

Rzucać perły przed czerwie

Od pół roku największe media trąbią o rewolucji w żywieniu. Ktoś wpadł na ambitny plan, abyśmy do naszej diety dołączyli jedzenie robaków. Czy brakuje nam mięsa – Nie, czy występuje uzasadniony interes społeczny w zmianie diety – NIE, czy społeczeństwo chce jeść robaki – NIE. Dlatego Unia Europejska dalece wspiera rozwój badań nad hodowlą i przetwórstwem białka pochodzącego z robaków. Autorowi tego pomysłu przyświecała zapewne idea, że te same robaki zjedzą Nas po śmierci, ale na litość boską, nie bądźmy tak mściwi…

ZUSy, KRUSy i inne dziadostwo

Powiedzmy jasno: KRUS to przeżytek, który jest w każdej dyskusji na szczeblu miasto – wieś i trudno nie przyznać racji, gdy mówi, że płaci 2000 PLN za ZUS, że jest to niesprawiedliwe. Zróbmy więc symulacje komunistycznego wolnego rynku, coś w stylu: każdemu po równo. Przyjmując, że Rolnik ma zarobić średnią krajową, tj. 8000 brutto w skali roku daje to nam 96000 PLN. Zysk z ha przy produkcji to średnio 3000 PLN, co oznacza, że potrzeba 32 hektarów na osiągnięcie tego progu. W sumie niedużo, więc sprawdźmy jaki jest próg wejścia w ten złoty interes. Wartość tej nieruchomości po cenie GUS to około 2080000 PLN. Do tego dochodzi podatek rolny, około 4000 zł za ten obszar.

Teraz musimy jakoś pracować na tym obszarze. Według norm UE liczy się 3KM/ha, co daje 96KM czyli realnie ciągnik o mocy około 100 KM. Jego koszt to średnio 300000 PLN. Do tego dojdą maszyny uprawowe (200000), przyczepa (100000), magazyn (100000). Nie liczę zbioru, ponieważ na takim areale zakup kombajnu jest nierentowny. Reasumując powinniśmy płacić te 40000 PLN rocznie na ZUS, jeśli każdy na 1 stanowisko pracownicze wyda 2784000 PLN.

Jest kilka rzeczy, których nikt nie widział: Bursztynowa komnata, francuski mundur od przodu i przeżyć za L4 od KRUS.

Schłodzę słońce, wstrzymam Ziemię i opróżnię Ci kieszenie…

Zielony Ład to przecież walka o lepsze jutro!? Gdy w lipcu 2021 roku wylegiwaliśmy się na plażach, wcinając jagodzianki czy katowaliśmy koniki w drodze na Morskie Oko żyliśmy w błogiej nieświadomości. Wykorzystując bony turystyczne dyskutowaliśmy z nieznanymi sobie bliżej ludźmi o wyborach kopertowych, respiratorach widmo i w dziedzinie teologii o wirusie, który jest a którego nikt nie widział. Jednak nieomylna opatrzność czuwała nad nami i już 14 lipca przedstawiony nam został najnowszy wróg, którym jest CO2. Nikt nas jednak nie zaprezentował sobie, po prostu wszyscy zostaliśmy zaproszeni na imprezę o nazwie: „Fit for 55”. W ramach tego wydarzenia dowiedzieliśmy się, że za całe zło: terroryzm, inflację, głód i biedę odpowiada władca ciemności o nazwie CO2. Wtedy nastąpiła klątwa amnezji i sprawy których pamięć powinna przetrwać uległy zatraceniu. Historia stała się legendą, legenda stała się mitem i na 2 lata dzięki uprzejmości niewysokiego Pana ze wschodu będącego twórcą najskuteczniejszej szczepionki na COVID-19 zapomnieliśmy o dwutlenku węgla. Kraje takie jak USA, Chiny, Brazylia, Australia czy Indie uległy mocy CO2, inne natomiast stawiały opór. Unia Europejska od roku 2023 wraz ze swą armią urzędników z prawej i lewej strony politycznej walczy o środowisko naturalne z niewidzialnym wrogiem stawiając opór w formie zakazów i nakazów dla społeczeństwa.

W chwili obecnej to jeszcze trening i ostrzenie mieczy, jednak już za chwilę bo 1 lipca rozpocznie się następna bitwa, której ofiarę poniesie jak zawsze społeczeństwo. Gdy dzieci rozpoczną wakacje to rodzice będą zmuszeni wziąć nadgodziny, ponieważ ceny energii elektrycznej mają wzrosnąć według szacunków od 30 do 60%.

Wszystko w imię wspólnego dobra, cokolwiek to oznacza. Jednak Ci sami dorośli już za kilka lat będą poszukiwać drugiego etatu, aby opłacić ratę za nowy przyjazny europejskiemu środowisku samochód elektryczny, który przy obecnych trendach będzie kosztować miliony. Jednak nie możemy

się dziwić, wydobycie kobaltu to nie jest prosta i tania sprawa, ponieważ należy wypłacić wynagrodzenie wykwalifikowanym robotnikom zatrudnionym na umowę o dzieło, którzy podobno nawet dostają jeść. Zarobki na poziomie 1-2 dolary za dzień raczej nie spowodują imigracji zarobkowej do Demokratycznej Republiki Konga, jednak jest to kolejna ofiara w walce o lepszy byt. Jednak ten lepszy byt na pewno nie będzie dane ujrzeć dzieciom pracującym przy ręcznym wydobyciu Kobaltu.

Ach zapomniałbym jeszcze o kolejnym składniku, którym jest Lit, jednak wydobycie wygląda podobnie więc nie ma co się rozpisywać, jednymi słowy: degradacja środowiska, bieda, wykorzystywanie niewolniczej pracy dzieci czytaj: Chiny i USA walczą o wpływy i złoża w Afryce.

Następnie cały urobek transportujemy w przyjaznych statkach napędzanych ekologicznym mazutem i brudny przemysł związany z przetwórstwem i produkcją akumulatorów to całkiem przypadkiem Azja południowo-wschodnia. Gdy już na białej puszystej chmurce akumulatory dotrą do fabryki wielości Watykanu i złożą auto dla wege-milenialsów okazuje się, że ślad węglowy nowego elektryka jest większy niż dziesięcioletni diesel po 300 tyś. kilometrów. Przyjmując średnią na poziomie 9 tyś km rocznie wychodzi na to, że elektryk zacznie być eko po jakiś 34 latach.

Rolnicze Shire

W mediach społecznościowych wielokrotnie czytałem o tym, że rolnicy otrzymują dopłaty do pola, do maszyn i ciągle im mało niewdzięcznikom. Opiszę to więc podobnie jak status na Facebooku: „To skomplikowane”. Unia Europejska poprzez swoje instytucje krajowe dopłaca rolnikom do obszarów, które uprawiają. Jednak to nie jest dobra ciocia z Ameryki, bo w ramach dopłat nie wolno nam stosować szerokiego spektrum tanich i skutecznych środków do produkcji, nasze zwierzęta są pod szczegółową kontrolą i opieką (tzw. dobrostan) a sposoby upraw, pielęgnacji i nawożenia są ściśle określone. Za ich nie przestrzeganie są kary. Następnie nasze wychuchane zwierzęta i plony chronione kosmiczną technologią wrzucane są do jednego kotła o nazwie GIEŁDA z produktami z reszty świata. Te spoza Unii robi się jak popadnie bo wolno, później natomiast nam mówi się o konkurowaniu ceną, bo mamy giełdę.

W 2018 roku złożyłem wniosek o dofinansowanie do zakupu ciągnika rolniczego i kilku maszyn, bo czy chcecie czy nie na sam ciągnik nie dostaniecie dofinansowania. Tak, dobrze słyszycie, jeśli potrzebujecie ciągnik i chcecie otrzymać dofinansowanie, to wraz z nim musicie wziąć maszyny o znacznej wartości z listy wyglądającej jak litania. Wszystko rzecz jasna dla środowiska. Gdy w 2020 roku dowoziłem ostatnie dokumenty, korekty i wyjaśnienia to waga papieru niebezpiecznie zbliżała się do wagi ciągnika. Jednak jest piękny, wspaniały, cudowny, droższy o 30 tysięcy bo o tyle zdążały podrożeć od wyceny do zakończenia postępowania, ale JEST. Teraz gdy powiększyłem gospodarstwo przydałby się drugi traktor do pomocy, jednak na całe szczęście już mi się nie należy dofinansowanie i kupię coś z rynku wtórnego lub na kredyt bez konieczności kopania się z koniem. Kwestia kwot dotacji od dwudziestu lat jest niezmienna i można otrzymać maksymalnie 500 tyś. zł. przy inwestycjach hodowlanych a 250 tyś zł. przy maszynach raz na 7 lat. Dla informacji, ten sam ciągnik, którego cena w roku 2015 wynosiła około 200 tyś, to już w 2020 kosztował 300 tyś. zł. a dziś kosztuje 400 tyś. Czyli chcąc wziąć 250 tyś. dotacji trzeba kupić ciągnik i maszyny za minimum 600 tyś. Niby da się wziąć kasę na sam ciągnik, ale prościej anulować cyrograf.

Polscy Rolnicy są jak Hobbici, lubimy dobrze zjeść i wypić, kochamy naszą ziemię i dbamy o zwierzęta, pielęgnujemy nasze środowisko. Jednak nasz problem polega na tym, że zamiast miłego Shire mamy lokację na stokach Góry Przeznaczenia.


Autor: Grzegorz Połeć
POLSCY ROLNICY PONAD PODZIAŁAMI