Protest rolników trwa i będzie trwał, dopóki nasze kluczowe postulaty nie zostaną zrealizowane, a rozmowy nie doprowadzą do wypracowania systemowych rozwiązań. Od początku protestów jasno podkreślamy: nie domagamy się polityki w rolnictwie, lecz polityki rolnej. Nie oczekujemy jałmużny w postaci interwencyjnych programów pomocowych, które jedynie tymczasowo łagodzą problem, niczym nieudolne łatanie przeciekającego dachu. Potrzebujemy rozwiązań, które zagwarantują stabilność i umożliwią nam funkcjonowanie w przewidywalnych warunkach.
Nadszedł czas, aby otwarcie stwierdzić, że zostaliśmy oszukani. Ministrów Rolnictwa słyszymy od dawna, głoszących obietnice współpracy, dialogu i tworzenia grup roboczych. Jednak te deklaracje nie są poparte działaniami. Ministrowie wolą angażować się w wypowiadanie haseł na licznych spotkaniach, zamiast skupić się na rzeczywistej i efektywnej pracy. Minęło pół roku od pierwszych protestów, a Ministerstwo Rolnictwa może pochwalić się jedynie „sukcesami” w postaci kosmetycznych zmian w zielonym ładzie, nierównej pomocy dla rolników uprawiających zboża, rezygnacją z umorzenia czwartej raty podatku rolnego oraz wycofaniem się z odbudowy pogłowia trzody chlewnej, podczas gdy ASF nadal sieje spustoszenie.
W kontekście Zielonego Ładu warto podkreślić, że nie ogranicza się on jedynie do GAEC-ów, ekoschematów czy stosowania środków ochrony roślin, lecz obejmuje również szereg innych rozporządzeń i dyrektyw, które mają bezpośredni lub pośredni wpływ na rolnictwo. Ministerstwo Rolnictwa, chwaląc się „naprawieniem Zielonego Ładu”, albo nie rozumie jego całościowych założeń, albo celowo wprowadza rolników w błąd, jednocześnie przedstawiając ich w negatywnym świetle jako wiecznie niezadowolonych w oczach opinii publicznej.
Pomijając genezę Zielonego Ładu oraz rolę Europy, a szczególnie rolnictwa, w globalnych emisjach CO2, należy zwrócić uwagę na obecną sytuację, w której rolnictwu i innym sektorom gospodarki nakłada się różne obostrzenia i wymogi, podczas gdy emisje są przenoszone poza granice UE. Przykładowo, w 2023 roku Polska zaimportowała 270 000 ton mocznika z Rosji, jednocześnie rezygnując z jego produkcji w Grupie Azoty z powodu wysokich kosztów. Produkcja stali i cementu jest ograniczana, jednak ich zużycie nie maleje, co prowadzi do konieczności importu spoza UE. Rolno-spożywcze produkty są sprowadzane z krajów, które nie podlegają restrykcjom, podczas gdy w Polsce odmawia się skupu np. kukurydzy z powodu zbyt dużego śladu węglowego. Dlaczego? Ponieważ w Polsce jest on już obliczany, a więc łatwiej i taniej (ze względu na niższą cenę) jest kupić produkt tam, gdzie ślad węglowy „nie istnieje” na papierze, bo nie jest uwzględniany w kalkulacjach.
Kolejnym istotnym zagadnieniem jest odbudowa zasobów przyrodniczych, czyli Nature Restoration Law. Temat ten od początku budził kontrowersje, a przed wyborami do Parlamentu Europejskiego został celowo wyciszony, by nie drażnić rolników. Jednak zaledwie tydzień po wyborach projekt został szybko przywrócony do prac legislacyjnych i przegłosowany. To dobitnie pokazuje, że demokracja, tak często przywoływana przez polityków, kończy się w momencie oddania głosu przez obywatela.
W tej sprawie mamy jedynie ustne zapewnienia wiceminister klimatu Urszuli Zielińskiej, że „polscy rolnicy nie mają się czego obawiać”, ponieważ cele wynikające z rozporządzenia, takie jak odbudowa torfowisk użytkowanych rolniczo, w tym ich ponowne nawadnianie, są dobrowolne i mogą być realizowane na terenach państwowych. Nauczeni doświadczeniem, że często słowa polityków nie mają pokrycia w rzeczywistości, domagamy się raportów, danych, analiz oraz jasno określonych źródeł finansowania, które potwierdzą te zapewnienia. Kluczowy jest również udział rolników w pracach zespołu opracowującego zakres i sposób działań w tym zakresie. Inaczej można uznać, że wracamy do sytuacji, w której demokracja kończy się na kartce wyborczej.
Wiceminister klimatu wskazała, że spełnianie celów tych narzuconych wymogów może odbywać się na gruntach należących do KOWR. Pojawia się jednak pytanie: czy chodzi o grunty, które są dzierżawione przez rolników? Jeśli tak, to już rodzi poważne wątpliwości. Może to bowiem nie wpływać bezpośrednio na własność rolnika, ale z pewnością odbije się na jego gospodarstwie poprzez odebranie dzierżawy. Dodatkowo, zalanie terenów uprawowych, nawet jeśli są własnością państwa, zmniejszy produkcję żywności, co zagrozi bezpieczeństwu żywnościowemu. Chyba że planujemy dalej sprowadzać niekontrolowaną, wątpliwej jakości żywność, tylko dlatego, że priorytetem staje się prowizoryczna walka ze zmianami klimatu, kosztem zdrowia i życia obywateli.
Kolejne akty prawne, które narzucą szereg wymogów, zakazów i nakazów to:
- Rozporządzenie LULUCF 841/2018, dotyczące włączenia emisji i pochłaniania gazów cieplarnianych wynikających z użytkowania gruntów, zmian użytkowania gruntów i leśnictwa do ram polityki klimatyczno-energetycznej do roku 2030, podczas tegorocznej rewizji planuje się rozszerzenie o emisje pochodzenia rolniczego. Będzie to obejmować emisje z gleb rolniczych, fermentacji jelitowej zwierząt gospodarskich i z nawozów. Ograniczenie emisyjności rolnictwa może wpływać na intensywność hodowli i upraw, co budzi obawy o bezpieczeństwo żywnościowe. Kluczowe będzie monitorowanie przez państwa członkowskie emisji i pochłaniania GHG z działalności rolniczej.
- Dyrektywa w sprawie jakości powietrza 542/2022 zobowiązuje do monitorowania emisji amoniaku oraz jego stężenia w powietrzu na obszarach rolnych i miejskich. W przyszłości może to prowadzić do ustalenia norm redukcji emisji, co potencjalnie może wymagać wprowadzenia zmian w praktykach rolniczych więc istnieje ryzyko, że może to wpłynąć na ograniczenie produkcji rolnej.
- Dyrektywa Siedliskowa 92/43/EWG ma na celu ochronę naturalnych siedlisk oraz dzikiej fauny i flory, w tym gatunków takich jak wilk, które są objęte ścisłą ochroną. Wprowadza ona przepisy, które mogą wpływać na działalność rolniczą, powodując, że gospodarstwa rolne muszą dostosowywać się do unijnych i krajowych regulacji ochrony przyrody
- Dyrektywa UE dotycząca monitorowania i ochrony gleb zobowiązuje państwa członkowskie do zbadania, oceny i oczyszczenia miejsc skażonych przez działalność człowieka. Koszty tych działań muszą ponieść podmioty odpowiedzialne za zanieczyszczenie, zgodnie z zasadą „zanieczyszczający płaci”. W Polsce ponad 60% gleb charakteryzuje się niskim lub bardzo niskim pH z powodów naturalnych. Wdrożenie narodowej strategii wapnowania, opracowanej przez ekspertów naukowych i popartej przez organizacje rolnicze, mogłoby przyczynić się do poprawy jakości gleb, jednak to rolnicy mogą zsotać obciążani kosztami zanieczyszczeń wynikających z naturalnych warunków.
- Rozporządzenie w sprawie zrównoważonego stosowania środków ochrony roślin zakłada ograniczenie o 50% na poziomie ogólnounijnym stosowania chemicznych pestycydów w UE do 2030 roku. Choć procedowanie projektu tego rozporządzenia zostało chwilowo wstrzymane, prawdopodobnie jest to decyzja wynikająca z uwarunkowań politycznych, a nie realnego wsłuchania się w głos rolników. Istnieje ryzyko, że prace nad regulacjami mogą zostać wznowione, a ich pełne wdrożenie nastąpi do 2027 roku jako etap przygotowujący do osiągnięcia celów na 2030 rok.
- Dyrektywa w sprawie emisji przemysłowych (2022/0156) rozszerza swój zakres na sektor rolniczy, co prowadzi do objęcia surowszymi regulacjami większej liczby gospodarstw hodowlanych, w tym zajmujących się trzodą chlewną, drobiem i bydłem. Choć celem jest ujednolicenie norm emisji, rolnictwo różni się od działalności przemysłowej, a traktowanie rolników na równi z przedsiębiorstwami przemysłowymi może wprowadzić nieproporcjonalne obciążenia, szczególnie dla małych i średnich gospodarstw. Obawy dotyczą również wpływu nowych regulacji na rzeźnie, zakłady przetwórstwa mleka i biogazownie, które mogą napotkać trudności w utrzymaniu rentowności i konkurencyjności na wspólnym rynku ze względu na zwiększone wymagania rejestracyjne i pozwoleniowe.
- Dobrostan zwierząt w transporcie – projekt nowego rozporządzenia unijnego z 7 grudnia 2023 r.
Projekt nowego rozporządzenia unijnego dotyczącego dobrostanu zwierząt w transporcie wprowadza istotne zmiany. Najważniejsze z nich to:
Czas transportu: Transport bydła, świń, owiec, kóz i koni do rzeźni nie powinien przekraczać 9 godzin.
Temperatura: Zakaz transportu zwierząt w temperaturze powyżej 30°C.
Dłuższy transport: Zwierzęta nieprzeznaczone do uboju mogą być transportowane dłużej, jednak po 21 godzinach muszą mieć zapewniony trzygodzinny odpoczynek, wodę i karmę. Po tym czasie transport może być kontynuowany przez kolejne 21 godzin.
Powierzchnia transportowa: Zwiększenie powierzchni przeznaczonej dla zwierząt w pojazdach transportujących.
Transport cieląt: Zakaz transportu cieląt poniżej piątego tygodnia życia.
Transport nocny: Obowiązkowy transport nocny przy temperaturach powyżej 30°C oraz przykrywanie pojazdów i kontrola cyrkulacji powietrza przy temperaturach poniżej 0°C. Jeżeli temperatura spadnie poniżej -5°C, czas transportu, łącznie z powyższymi działaniami, nie powinien przekroczyć 9 godzin.
Wprowadzenie tych restrykcji z pewnością spowoduje wzrost kosztów transportu, które zostaną przerzucone na hodowców. Zakaz transportu cieląt poniżej piątego tygodnia życia wymusi na hodowcach konieczność nowych inwestycji, aby zapewnić odpowiednie warunki dla młodych zwierząt do momentu osiągnięcia odpowiedniego wieku do transportu. Zwiększenie powierzchni transportowej o 30% spowoduje konieczność zaangażowania większej liczby pojazdów, co może zwiększyć emisję CO2, co jest sprzeczne z ideą ekologii.
Dodatkowo, większa powierzchnia może prowadzić do zwiększenia ryzyka złamań, urazów i przeziębień u zwierząt. Postoje oraz czas przeznaczony na żywienie i pojenie mogą wydłużyć czas spędzony w drodze, co może być sprzeczne z dobrem zwierząt.
- Dyrektywa w sprawie charakterystyki energetycznej budynków
Zakaz stosowania paliw kopalnych: Od 2040 roku żaden budynek nie będzie mógł być zasilany węglem, gazem ani olejem opałowym.
Przymusowe remonty budynków: Każdy budynek będzie musiał podnosić swoją klasę efektywności energetycznej. Dyrektywa wprowadza klasyfikację od A do G, gdzie budynki klasy A są zeroemisyjne, a klasy G najbardziej emisyjne. W Polsce około 15% budynków znajduje się w klasie G. Każda klasa będzie musiała podnosić swoją efektywność energetyczną, przechodząc do wyższej klasy. Każdy budynek będzie musiał być wyposażony w instalacje energii słonecznej.
Zeroemisyjne budynki prywatne: Od 1 stycznia 2028 roku wprowadza się obowiązek budowy zeroemisyjnych budynków prywatnych. Oznacza to, że sposób budowy, instalacje ogrzewania oraz źródła energii (obowiązkowa fotowoltaika) będą musiały być zeroemisyjne.
Renowacja bloków mieszkalnych: W blokach mieszkalnych, które będą poddawane renowacji, będą musiały być zainstalowane ładowarki do samochodów elektrycznych, nawet jeśli żaden z mieszkańców nie posiada samochodu elektrycznego. Koszty spełnienia tego wymogu poniesie wspólnota mieszkaniowa.
Należy też pamiętać, że jest to dyrektywa, a państwa członkowskie będą odpowiedzialne za jej implementację, co oznacza, że mogą one rozszerzać lub zawężać wymogi.
- Niskoemisyjny transport ETS2 Fit for 55 – rozszerzenie na paliwa kopalne
Od 2027 roku zostanie wprowadzony system ETS2, który na wzór „klasycznego” ETS będzie obejmować sektory budynków i transportu drogowego. Przewiduje się, że system ten będzie narzucał dodatkowy koszt nabycia dla:
- 1 litra oleju napędowego w wysokości ok. 53 gr (ok. 8% ceny aktualnej),
- 1 tony węgla w wysokości ok. 580 zł (ok. 50% ceny aktualnej),
- 1 tony gazu ziemnego w wysokości ok. 400 zł.
Koszty te poniosą odbiorcy końcowi (konsumenci), co wpłynie również na pogorszenie konkurencyjności europejskiej gospodarki. Będzie to dotyczyło głównie:
- dziedzin, w których produkcja nie może zostać przeniesiona poza obszar UE w celu obniżenia kosztów (np. rolnictwo),
- małych i średnich firm, które nie będą mogły przenieść produkcji np. do Indii, jak to uczynią duże firmy.
Skutki tych rozwiązań będą następujące:
- globalnie nie przyczynią się do redukcji emisji, a jedynie przeniosą tę emisję poza obszar UE, co oznacza, że cel środowiskowy nie zostanie osiągnięty,
- przyczynią się do spadku konkurencyjności małych i średnich firm (w tym gospodarstw rolnych) nie tylko na rynku globalnym, ale zwłaszcza na rynku UE, co będzie prowadziło do ich stopniowej likwidacji,
- uczynią jeszcze bardziej konkurencyjnymi korporacje, które będą mogły przenieść produkcję do krajów z mniejszymi lub żadnymi obwarowaniami środowiskowymi i następnie reeksportować produkty do UE.
Tak więc, aby skutecznie realizować Zieloną Transformację, konieczne jest wprowadzenie ograniczeń importowych, które wyrównają koszty produkcji z tymi, jakie musiałyby być poniesione na obszarze UE. Ważne jest również zaangażowanie rolników w proces tworzenia przepisów i wytycznych przez odpowiednie ministerstwa. W przeciwnym razie, działania te mogą być pozbawione logiki i sensu ekonomicznego, a dominować będzie jednostronna ideologia, która może być postrzegana jako ekoterroryzm i bambinizm.
Bambinizm – termin odnoszący się do emocjonalnego, wyidealizowanego, infantylnego i naiwnego stosunku do natury, zwłaszcza do świata zwierząt, w konsekwencji brak rzeczywistego i obiektywnego spojrzenia na świat. Mimo, że nie jest to jednostka chorobowa uznawana przez medycynę (a powinna) to jednak zjawisko to zyskało uznanie w psychologii. Syndrom Bambiego występuje najczęściej w społeczeństwie wysokorozwiniętym, w którym ludzie zdobywają wiedzę z filmów i książek. Dlaczego zostaje tu przytoczony, ponieważ m.in. to on jest przyczyną, że żaden rząd nie chce (czy raczej boi się gniewu „chorych” ludzi) podjąć rzeczywistych działań w sprawie ASF – przecież dzik niczym „święta krowa” ma większe prawa niż człowiek i nie ważne, że jest głównym rezerwuarem tego wirusa. Tutaj przypomina się okres Covid-19, gdzie osoby zakażone były izolowane, ludzie zamykani w domach, zmuszani do szczepień a w przypadku wirusa ASF dzik ma się w najlepsze, biegając po lasach i polach rozsiewając dalej wirusa a zdrowe świnie za karę są wybijane. Wielu obrońców zwierząt w tym polityków sprzeciwia się odstrzałowi dzików, ale obok zabijanych zdrowych świń przechodzi obojętnie.
I o ile wszyscy jesteśmy świadomi faktu, że wirus ten jest trudny do zwalczenia, to jednak w innych państwach są skuteczniejsi w ograniczaniu jego rozprzestrzeniania, chociażby poprzez trzymanie się pewnych procedur i rzetelne wykonywanie zadań, a nie skupianie się na papirologii, tak jak np. w Polsce, gdzie nie ma znaczenia, co jest rzeczywiście wykonane, ważne jest to, co pokazują dane zapisane na papierze. Tylko odstrzał dzików, aby zmniejszyć ich populację oraz równoczesne poszukiwania i usuwanie zwłok dzików ze środowiska, są sposobami na ograniczenie jego rozprzestrzeniania się. W przeciwnym wypadku skarb państwa będzie nadal obciążony wypłatą odszkodowań, kosztami utylizacji itp., ale być może łatwo wydawać nie swoje pieniądze (podatników) na pozorne działania, aby nie robić sobie wrogów w pewnych grupach społecznych, które na podstawie rozprzestrzeniania swojej ideologii i wykorzystywania szczególnie młodych umysłów tworzą swój biznes, który niestety z dobrem przeciętnego Kowalskiego nie ma nic wspólnego.
Ministerstwo Rolnictwa, a raczej Ministerstwo Zaorywania Rolnictwa, od początku swoich rządów nie zrobiło nic. Usta pełne frazesów, ale po efektach widać, że to puste słowa. Ministrowie jeżdżą, spotykają się z rolnikami, a jedyne, co wychodzi im perfekcyjnie, to umieszczanie informacji o tym w swoich mediach społecznościowych. Wszelkie problemy zostają zminimalizowane, a odpowiedzialność za nie zrzucana na poprzedników. Propaganda sukcesu w pełnym rozkwicie.
Protestujący rolnicy od początku protestów chcą przede wszystkim, aby ich głos był słyszalny. Tak niewiele trzeba – wystarczy zrealizować choć jedną obietnicę, czyli utworzenie grup roboczych, w których znalazłoby się miejsce dla rolników. Ministrowie nie musieliby tracić czasu na nic nieznaczące spotkania i spalanie paliwa, za które płaci podatnik. Społeczeństwo nie musiałoby borykać się z utrudnieniami wynikającymi z organizowanych protestów. Wystarczy chcieć. Niestety, politycy wolą manipulować opinią społeczeństwa tak, aby rolnik był źle postrzegany, w myśl zasady „dziel i rządź”, bo to najprostsza metoda podporządkowania sobie całego społeczeństwa.